Najczęściej, kiedy mówimy o działaniach na rzecz tolerancji w szkołach, widzimy dla nich przestrzeń na lekcjach wychowawczych, wiedzy o społeczeństwie, historii, językach czy podczas realizacji projektów, jako aktywności lekcyjnej lub pozalekcyjnej. Podobne obszary mamy na myśli, kiedy wskazujemy gdzie w programach nauczania, podręcznikach czy nauczycielsko-uczniowskich zachowaniach zachodzą zjawiska dyskryminujące. Przedmiotem trochę pomijanym w dyskusjach dotyczących szkoły i tolerancji/nietolerancji są lekcje wychowania fizycznego. Tymczasem towarzyszą nam one w sporym wymiarze godzin przez całą edukację, choć zaniepokojenie budzi liczba dzieci i młodzieży, która w tych lekcjach nie bierze udziału, mniej lub bardziej uczciwie zdobywając konieczne dokumenty zwalniające z zajęć. Przyczyny takiego stanu rzeczy są różne, ale mogę sobie wyobrazić, że właśnie ze względu na poczucie wykluczenia czy nietolerancji nie wszyscy czują się komfortowo w sali gimnastycznej.
Bo niestety wuef to często lekcja upokorzenia dla tych, którzy nie są wystarczająco sprawni – osoby z nadwagą czy gorszą koordynacją ruchową wystawione są na publiczną ocenę, daleką od delikatności i taktu. Dobrze wiemy, że jeśli przeskoczenie przez kozła kończy się porażką, jest to porażka o wiele bardziej widowiskowa niż, dajmy na to, nieprawidłowe rozwiązanie równania na matematyce. Towarzyszące tej porażce wyśmiewanie przez rówieśników to reakcja, która boli mocno.
Podczas lekcji wychowania fizycznego często stosuje się praktyki mocno selekcjonujące, choć można by na inne sposoby dokonać wyboru uczniów i uczennic do różnych aktywności. Pamiętam ze swoich szkolnych lat metodę wybierania zawodników i zawodniczek do gry przez najlepsze osoby w grupie. W ten sposób, na szarym końcu zostawały osoby niechciane przez nikogo. Gorycz bycia ostatnim, a więc widocznie najgorzej wysportowanym czy niezbyt sprawnym fizycznie, była niepotrzebnym doświadczeniem które z pewnością nie służyło budowaniu poczucia własnej wartości.
Rozumiem, że istotą wielu sportowych aktywności jest konkurencja, ale dla niektórych dzieci i nastolatków wszelkie zajęcia, gdzie liczy się współzawodnictwo są trudne do przeżycia. Jeśli ktoś zawiśnie na nieszczęsnym koźle, jego odpowiedzialność i wstyd. Ale jeśli nie będzie dość szybki w zawodach między dwoma drużynami, możemy być pewni, że pozostali zawodnicy będą bezlitośni w okazywaniu złości i obwinianiu za przegraną całej drużyny.
Wuef wreszcie to często sprawdzian standardów przynależności do określonej płci według najprostszych kryteriów: kto, na przykład, nie lubi/nie chce/ nie umie grać w nogę, ten obrywa mocno jako nieprzystający do stereotypu prawdziwego mężczyzny. Jeśli weźmiemy przy tym pod uwagę, że sportowe emocje nie sprzyjają kontroli języka, to zobaczymy, że szatnie i sale gimnastyczne to nierzadko arena skrajnie homofobicznego i seksistowskiego języka.
Zajęcia wuefu wymagają przemyślenia od nowa. Jeśli będą na nich obecne zrozumienie, wrażliwość, możliwość wyboru aktywności przez dzieci i młodzież, a wyeliminuje się konkurencję i przyzwolenie na agresję, mogą stać się radosnym doświadczeniem dla wszystkich i świetną lekcją tolerancji.
3 Komentarzy
Bardzo celne, też się nad tym zastanawiamy w CEO i zastanawiamy się powoli nad współpraca z programem WF z klasą http://www.ceo.org.pl/pl/wf .
Może to plan na rozwój Szkoły Tolerancji w przyszłym roku? Co Wy na to?
Przeczytałam z zaciekawieniem. Porusza Pani ważne tematy. Wf często traktowany jest w szkole marginalnie, ale na sali gimnastycznej wiele się dzieje, co trafnie Pani pokazuje.
Koniecznie temat trzeba poruszyć! Jeszcze pracując w szkole, zwróciłam uwagę na naprawdę powszechne zjawisko – te uczennice, ci uczniowie którzy „nie pasowali” do normy (wyglądu, sprawności, kobiecości, męskości) bardzo szybko przestawali na wuef chodzić, zdobywając jakiekolwiek zaświadczenie zwalniające z zajęć. Duuuże pole do działania….