Ohayo! Witam po świętach, mam nadzieję, że wszystkim Wam się udały i przebiegły w radosnej, rodzinnej atmoswerze.
A po wielkiej, świątecznej wyżerce nadszedł czas na nieco bardziej lekkie jedzonko… Namówiłam tatę, żeby poszedł ze mną do Japońskiej restauracji na obiadek… BYŁO BOSKO <3 Po pierwsze- piękne Japońskie wnętrze, w którym czuło się niesamowitą atmosferę...
Po drugie PYSZNE azjatyckie jedzonko. A co dokładnie? Najpierw dostaliśmy darmową przystawkę mającą na celu umilić nam czas oczekiwania. Były to wodorosty z sezamem podawane na ostro (jak nie myślało się, co to jest, to dało się zjeść). Jako pierwsze zamówiliśmy typową japońską zupkę- WANTANG podawaną z pierożkami – mm, niebo w gębie .
Po zjedzeniu pierwszego dania podano nam najbardziej kojarzoną z Japonią potrawę- sushi. Obok maki-zushi (zawijane sushi podane w formie pokrojonego na plasterki wałka z ryżu owiniętego prasowanymi algami morskimi (nori)) Był też japoński chrzan wasabi, sos sojowy i marynowany imbir (ponoć oczyszczający kubki smakowe).
Oczywiście na naszej uczcie nie mogło zabraknąć, według mnie NAJLEPSZEJ herbatki pod słońcem, czyli jaońskiej herbaty wiśniowej <3
A na koniec łapcie mnie- Jestem genialna, poradziłam sobie z pałeczkami :3